Po tych wszystkich zachwytach i wysokich ocenach musiałam sięgnąć po tę pozycję. Wszystkie ochy i achy okazały się uzasadnione, gdyż od pierwszych stron fabuła nas porywa i nie jesteśmy w stanie odłożyć książki na półkę.
Juliet straciła matkę w wypadku i bardzo za nią tęskni. Często odwiedza jej grób i zostawia na nim listy, które mają nigdy nie zostać przeczytane. Matka głównej bohaterki była fotoreporterką wojenną, a jej córka odziedziczyła po niej ogromny talent, jednak robienie zdjęć, które kiedyś przynosiło Juliet tyle radości teraz ją przeraża.
Pewnego dnia podczas odrabiania obowiązkowych prac społecznych Declan znajduje list i postanawia na niego odpisać. Gdy dziewczyna to zauważa, początkowo jest wściekła,za naruszenie prywatności, lecz między nastolatkami szybko nawiązuje się nić porozumienia i zaczynają wymieniać się listami. Pomimo tego, że nie znają swoich tożsamości, czują się wreszcie przez kogoś zrozumiani i trochę mniej samotni. Historia Declana nie jest dla nas od początku jasna, poznajemy ją z biegiem fabuły. Wiemy jedynie, że życie nie rozpieszczało, żadnego z naszych bohaterów.
Książka nie raz zaskakuje nas zwrotem akcji i z niecierpliwością czekamy na wyjaśnienie wszystkich spraw. Plusem jest też, to że powieść nie kręci się tylko wokół wątku romantycznego, a bardziej jest to historia o stracie,bólu i radzeniu sobie z poczuciem winy. Bardzo polubiłam Juliet i Declana, jednak najbardziej przypadł mi do gustu przyjaciel chłopaka, Rev. Jestem bardzo ciekawa jego historii, której w sumie do końca nie poznajemy. Chciałabym, żeby autorka stworzyła dla niego oddzielną książkę.
Styl pisania Brigid jest bardzo przyjemny i sprawia, że powieść czyta się bardzo szybko, a motyw z pisaniem listów i maili bardzo przypadł mi do gustu.
Książkę oceniłam na 9/10.
piątek, 17 listopada 2017
"It ends with us" - Colleen Hoover
Colleen Hoover to jedna z moich ulubionych autorek, jak tylko wychodzi jakaś jej nowa książka, sięgam po nią w ciemno i mam pewność, że mi się spodoba. W tym przypadku nie było inaczej, a nawet z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to moja ulubiona powieść tej autorki.
Lily Bloom siedząc na balustradzie jednego z Bostońskich wieżowców i rozmyślając o śmierci oraz wygłoszonej dwanaście godzin wcześniej dość niestandardowej mowie pogrzebowej, niespodziewanie poznaje lekarza Ryle'a Kincaida. Rodzi się między nimi wielkie uczucie, a przy okazji Lily udaję się otworzyć wymarzoną kwiaciarnię. Kobiecie wydaje się, że jej życie nie może być już lepsze. Jednak sielanka nie trwa długo.
Równocześnie poprzez stare wpisy w pamiętniku Lily poznajemy Atlasa Corrigana, jej przyjaciela z czasów,gdy była nastolatką i poznajemy ich historię, która swoją drogą była moją ulubioną częścią tej książki.
Nie mogę za wiele napisać, żeby nie zaspoilerować. Powiem jedynie, że nie jest to płytka powieść, kręcąca się w okół trójkąta miłosnego. Wywołała we mnie wiele emocji i naprawdę śmiałam się i płakałam razem z bohaterami. Lily jest świetną postacią i bardzo ją polubiłam, co jest ogromnym plusem, bo ostatnio w większości czytanych przeze mnie książek występują irytujące główne bohaterki. Ryle i Atlas również są bardzo dobrze wykreowani i nie pozostawiają nas obojętnymi. Nawet poboczne postaci jak matka Lily czy siostra Ryle'a i jej mąż wzbudzają w nas sympatię i nie sposób się z nimi nie zżyć. W fabule jest kilka plot twistów, które całkowicie zmieniają nam pogląd na książkę i pewnych bohaterów. Emocje towarzyszyły mi od samego początku, a właściwie od chwytającej za serce dedykacji na początku książki i nie opuściły mnie aż do przypisu od autorki, w którym dowiadujemy się, że książka jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z życia Colleen i jej matki, co sprawia, że historia jeszcze bardziej do nas trafia.
Polecam tę pozycję wszystkim, nie tylko fanom autorki, ale każdemu kto lubi przeżywać silne emocje podczas czytania.
Książkę oceniłam na 10/10, a to wiele mówi ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)