Lily Bloom siedząc na balustradzie jednego z Bostońskich wieżowców i rozmyślając o śmierci oraz wygłoszonej dwanaście godzin wcześniej dość niestandardowej mowie pogrzebowej, niespodziewanie poznaje lekarza Ryle'a Kincaida. Rodzi się między nimi wielkie uczucie, a przy okazji Lily udaję się otworzyć wymarzoną kwiaciarnię. Kobiecie wydaje się, że jej życie nie może być już lepsze. Jednak sielanka nie trwa długo.
Równocześnie poprzez stare wpisy w pamiętniku Lily poznajemy Atlasa Corrigana, jej przyjaciela z czasów,gdy była nastolatką i poznajemy ich historię, która swoją drogą była moją ulubioną częścią tej książki.
Nie mogę za wiele napisać, żeby nie zaspoilerować. Powiem jedynie, że nie jest to płytka powieść, kręcąca się w okół trójkąta miłosnego. Wywołała we mnie wiele emocji i naprawdę śmiałam się i płakałam razem z bohaterami. Lily jest świetną postacią i bardzo ją polubiłam, co jest ogromnym plusem, bo ostatnio w większości czytanych przeze mnie książek występują irytujące główne bohaterki. Ryle i Atlas również są bardzo dobrze wykreowani i nie pozostawiają nas obojętnymi. Nawet poboczne postaci jak matka Lily czy siostra Ryle'a i jej mąż wzbudzają w nas sympatię i nie sposób się z nimi nie zżyć. W fabule jest kilka plot twistów, które całkowicie zmieniają nam pogląd na książkę i pewnych bohaterów. Emocje towarzyszyły mi od samego początku, a właściwie od chwytającej za serce dedykacji na początku książki i nie opuściły mnie aż do przypisu od autorki, w którym dowiadujemy się, że książka jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z życia Colleen i jej matki, co sprawia, że historia jeszcze bardziej do nas trafia.
Polecam tę pozycję wszystkim, nie tylko fanom autorki, ale każdemu kto lubi przeżywać silne emocje podczas czytania.
Książkę oceniłam na 10/10, a to wiele mówi ;)
Dedykacja piękna i mocna zarazem. Pewnie masz rację, że ta książka jest wyjątkowa.
OdpowiedzUsuń